niedziela, 22 lipca 2012

Prolog


    Jedenastoletnia dziewczynka wraz ze swym opiekunem nagle pojawiła się na peronie numer 9 i ¾. Żeby nie spóźnić się na pociąg do Hogwartu, Remus Lupin (opiekun dziewczynki) użył deportacji łącznej. Chwilę później już byli na peronie. Mężczyzna wstawił kufer Letty do pociągu. Zaraz po tym powiedział:
- Bądź grzeczna, ucz się i nie sprawiaj nauczycielom kłopotu.
- Jakbyś nie wiedział, że będzie zupełnie na odwrót… - odpowiedziała i wspięła się na palce, aby uściskać swego opiekuna. Po krótkim pożegnaniu dziewczynka wsiadła do pociągu dosłownie w ostatniej chwili. Machała jeszcze do Remusa dopóki nie znikł za zakrętem. Później Letty poszła szukać wolnego przedziału.
    Doszła już prawie końca lokomotywy, gdy zauważyła przedział, gdzie siedziało tylko dwóch chłopaków. Śmiało otworzyła drzwi i spytała:
- Cześć! Mogę się dosiąść?
Chłopcy spojrzeli po sobie i jednocześnie odpowiedzieli:
- Jasne!
Jeden chłopak miał kruczoczarne oczy i zielone oczy, a drugi rude włosy i niebieskie oczy. Letty siadła obok rudego:
- Jak się nazywacie? – spytała.
- Ja jestem Ron Weasley – odparł rudy.
- A ja Harry Potter – powiedział drugi. Po chwili dodał – A ty?
- Leticia Black, ale mówcie mi Letty – na dźwięk jej nazwiska rudy drgnął nie spokojnie. Letici to nie umknęło i powiedziała głośno: 
- To, że większość mojej rodziny ma obsesję na punkcie czystej krwi, nie znaczy, że ja też.
- Ale ja przecież nic nie mówię – mruknął zaczerwieniony Ron.
***
    Po dotarciu pociągu na stację w Hogsmade i wyjściu na peron, jakiś olbrzymi mężczyzna powiedział głośno:
- Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni!
Kiedy już wszyscy pierwszoroczni stanęli przy nim, dodał:
- Wsiadać do łódek po czworo!
Zaczęli płynąć w stronę zamku. Kiedy zobaczyli zamek, wielu wyrwało się głośne „Och!”
    Po dopłynięciu i wejściu na dziedziniec szkoły, podeszła do nich srogo wyglądająca kobieta.
- Dziękuję, Hagridzie – powiedziała. Kiedy Hagrid odszedł do zamku dodała:
- Witajcie, nazywam się Minerva McGonagall i jestem zastępcą dyrektora.  Jak już zapewne wiecie, Hogwart składa się z czterech domów: Gryffinoru, Ravenclawu, Hufflepuffu i Slytherinu. Niezależnie do którego domu zostaniecie przydzieleni przez Tiarę Przydziału, macie być lojalni. Przez siedem lat któryś z domów będzie zastępował wam rodzinę. A teraz chodźcie na Ceremonię Przydziału!
Po wejściu do Wielkiej Sali i ustawieniu się w rząd, Tiara zaczęła śpiewać. Po śpiewie, prof. McGonagall wzięła długi pergamin i zaczęła odczytywać nazwiska:
- Abbout, Hanna!
Chwilę później Tiara krzyknęła „Hufflepuff”! Później została wywołana Susan Bones, która także trafiła do Hufflepuffu.  Następnie nauczycielka powiedziała:
- Black, Leticia!
Letty z uśmiechem i wręcz bijącą od niej odwagą usiadła na stołku i założyła Tiarę. Po chwili usłyszała w swojej głowie cichy głosik, któy mówił:
- Black, rodzice byli w Gryffindorze, ale widzę u ciebie dużo sprytu. Ale też jesteś bardzo odważna  i chętna przygód…
- Tylko nie Slytherin, proszę! – szepnęła gorączkowo.
- Nie Slytherin? Dobrze, więc zostaje GRYFFINDOR! – ostatnie słowo Tiara krzyknęła już głośno. Panna Black szybko zdjęła kapelusz i szybko pobiegła do stołu Gryfonów.
    Po zakończeniu ceremonii i uczty powitalnej, uczniowie udali się do swoich dormitoriów. Letty dzieliła dormitorium z Hermioną Granger, Lavender Brown i Parvatti Patil. Wszystkie dziewczęta zaczęły rozpakowywać kufry, ale nie ona. Black’ówna wzięła różdżkę i jakąś torbę i wyszła z dormitorium żegnana słowami:
- Nie wolno nam przebywać poza dormitorium po dwudziestej!
    Letty od uczty postanowiła, że już od dziś zacznie zwiedzanie szkoły i zrobi swój pierwszy kawał. Poszła więc na pierwsze piętro, pod gabinet woźnego i nieopodal zaczęła ustawiać mini-łajnobomby, których nie było widać na kafelkach korytarzu. Kiedy skończyła układać bomby, usłyszała, że ktoś idzie naprzeciw niej. Letty szybko pobiegła za najbliższy zakręt i zza niego zaczęła obserwować. Okazało się, że to szedł akurat woźny i niczego nie podejrzewając wdepnął prosto w mini-łajnobomby. Jedenastolatka z trudem hamując śmiech zaczęła uciekać. Kiedy uciekła już na odpowiednią odległość, zaczęła iść tyłem. Po chwili usłyszała nagle:
- Nieładnie jest skradać się w nocy po zamku.
Letty krzyknęła i obróciła się, prawie się przewracając. Okazało się, że to byli bracia bliźniacy Rona i ich kolega z dredami.
- Nie krzycz, jeśli nie chcesz na nas ściągnąć Filcha.
- Filch jest raczej zajęty zeskrobywaniem… z siebie… łajna z łaj… łajnobomb – powiedziała Letty walcząc z wybuchem śmiechu.
- Jakim cudem?
- Podłożyłam mu mini-łajnobomby.
W tym momencie tama pękła i wszyscy zaczęli się śmiać.
- A tak w ogóle, to jak się nazywacie? – spytała dziewczyna, kiedy już się wszyscy uspokoili.
- To jest Fred… - powiedział jeden z bliźniaków.
- A to George… - dodał drugi.
- A to Lee Jordan  - zakończyli wspólnie.
- A ty? – zapytał Lee.
- Letty – odpowiedziała. Po chwili dodała – Wy też robicie kawały?
- No jasne! To było głupie pytanie.
    Letty od tamtej chwili wiedziała, że zostaną przyjaciółmi. A do Freda czuła coś więcej niż przyjaźń….
***
   Aaa! Nie bijcie! Wiem, że prolog beznadziejny, ale pisanie w trzeciej osobie nie jest moją mocną stroną, dlatego reszta rozdziałów w pierwszej osobie :) Czekam na krytykę :D