Jedenastoletnia dziewczynka wraz ze swym opiekunem nagle pojawiła się na
peronie numer 9 i ¾. Żeby nie spóźnić się na pociąg do Hogwartu, Remus Lupin
(opiekun dziewczynki) użył deportacji łącznej. Chwilę później już byli na
peronie. Mężczyzna wstawił kufer Letty do pociągu. Zaraz po tym powiedział:
- Bądź grzeczna, ucz się i nie sprawiaj nauczycielom kłopotu.
- Jakbyś nie wiedział, że będzie zupełnie na odwrót… - odpowiedziała i
wspięła się na palce, aby uściskać swego opiekuna. Po krótkim pożegnaniu
dziewczynka wsiadła do pociągu dosłownie w ostatniej chwili. Machała jeszcze do
Remusa dopóki nie znikł za zakrętem. Później Letty poszła szukać wolnego
przedziału.
Doszła już prawie końca
lokomotywy, gdy zauważyła przedział, gdzie siedziało tylko dwóch chłopaków. Śmiało
otworzyła drzwi i spytała:
- Cześć! Mogę się dosiąść?
Chłopcy spojrzeli po sobie i jednocześnie odpowiedzieli:
- Jasne!
Jeden chłopak miał kruczoczarne oczy i zielone oczy, a drugi rude włosy
i niebieskie oczy. Letty siadła obok rudego:
- Jak się nazywacie? – spytała.
- Ja jestem Ron Weasley – odparł rudy.
- A ja Harry Potter – powiedział drugi. Po chwili dodał – A ty?
- Leticia Black, ale mówcie mi Letty – na dźwięk jej nazwiska rudy
drgnął nie spokojnie. Letici to nie umknęło i powiedziała głośno:
- To, że większość mojej rodziny ma obsesję na punkcie czystej krwi, nie
znaczy, że ja też.
- Ale ja przecież nic nie mówię – mruknął zaczerwieniony Ron.
***
Po dotarciu pociągu na stację
w Hogsmade i wyjściu na peron, jakiś olbrzymi mężczyzna powiedział głośno:
- Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni!
Kiedy już wszyscy pierwszoroczni stanęli przy nim, dodał:
- Wsiadać do łódek po czworo!
Zaczęli płynąć w stronę zamku. Kiedy zobaczyli zamek, wielu wyrwało się
głośne „Och!”
Po dopłynięciu i wejściu na
dziedziniec szkoły, podeszła do nich srogo wyglądająca kobieta.
- Dziękuję, Hagridzie – powiedziała. Kiedy Hagrid odszedł do zamku
dodała:
- Witajcie, nazywam się Minerva McGonagall i jestem zastępcą
dyrektora. Jak już zapewne wiecie,
Hogwart składa się z czterech domów: Gryffinoru, Ravenclawu, Hufflepuffu i
Slytherinu. Niezależnie do którego domu zostaniecie przydzieleni przez Tiarę
Przydziału, macie być lojalni. Przez siedem lat któryś z domów będzie
zastępował wam rodzinę. A teraz chodźcie na Ceremonię Przydziału!
Po wejściu do Wielkiej Sali i ustawieniu się w rząd, Tiara zaczęła
śpiewać. Po śpiewie, prof. McGonagall wzięła długi pergamin i zaczęła
odczytywać nazwiska:
- Abbout, Hanna!
Chwilę później Tiara krzyknęła „Hufflepuff”! Później została wywołana
Susan Bones, która także trafiła do Hufflepuffu. Następnie nauczycielka powiedziała:
- Black, Leticia!
Letty z uśmiechem i wręcz bijącą od niej odwagą usiadła na stołku i
założyła Tiarę. Po chwili usłyszała w swojej głowie cichy głosik, któy mówił:
- Black, rodzice byli w Gryffindorze, ale widzę u ciebie dużo sprytu.
Ale też jesteś bardzo odważna i chętna
przygód…
- Tylko nie Slytherin, proszę! – szepnęła gorączkowo.
- Nie Slytherin? Dobrze, więc zostaje GRYFFINDOR! – ostatnie słowo Tiara
krzyknęła już głośno. Panna Black szybko zdjęła kapelusz i szybko pobiegła do
stołu Gryfonów.
Po zakończeniu ceremonii i
uczty powitalnej, uczniowie udali się do swoich dormitoriów. Letty dzieliła dormitorium
z Hermioną Granger, Lavender Brown i Parvatti Patil. Wszystkie dziewczęta zaczęły rozpakowywać kufry,
ale nie ona. Black’ówna wzięła różdżkę i jakąś torbę i wyszła z dormitorium
żegnana słowami:
- Nie wolno nam przebywać poza dormitorium po dwudziestej!
Letty od uczty postanowiła, że
już od dziś zacznie zwiedzanie szkoły i zrobi swój pierwszy kawał. Poszła więc
na pierwsze piętro, pod gabinet woźnego i nieopodal zaczęła ustawiać
mini-łajnobomby, których nie było widać na kafelkach korytarzu. Kiedy skończyła
układać bomby, usłyszała, że ktoś idzie naprzeciw niej. Letty szybko pobiegła
za najbliższy zakręt i zza niego zaczęła obserwować. Okazało się, że to szedł
akurat woźny i niczego nie podejrzewając wdepnął prosto w mini-łajnobomby.
Jedenastolatka z trudem hamując śmiech zaczęła uciekać. Kiedy uciekła już na
odpowiednią odległość, zaczęła iść tyłem. Po chwili usłyszała nagle:
- Nieładnie jest skradać się w nocy po zamku.
Letty krzyknęła i obróciła się, prawie się przewracając. Okazało się, że
to byli bracia bliźniacy Rona i ich kolega z dredami.
- Nie krzycz, jeśli nie chcesz na nas ściągnąć Filcha.
- Filch jest raczej zajęty zeskrobywaniem… z siebie… łajna z łaj…
łajnobomb – powiedziała Letty walcząc z wybuchem śmiechu.
- Jakim cudem?
- Podłożyłam mu mini-łajnobomby.
W tym momencie tama pękła i wszyscy zaczęli się śmiać.
- A tak w ogóle, to jak się nazywacie? – spytała dziewczyna, kiedy już
się wszyscy uspokoili.
- To jest Fred… - powiedział jeden z bliźniaków.
- A to George… - dodał drugi.
- A to Lee Jordan - zakończyli
wspólnie.
- A ty? – zapytał Lee.
- Letty – odpowiedziała. Po chwili dodała – Wy też robicie kawały?
- No jasne! To było głupie pytanie.
Letty od tamtej chwili
wiedziała, że zostaną przyjaciółmi. A do Freda czuła coś więcej niż przyjaźń….
***
Aaa! Nie bijcie! Wiem, że prolog beznadziejny, ale pisanie w trzeciej osobie nie jest moją mocną stroną, dlatego reszta rozdziałów w pierwszej osobie :) Czekam na krytykę :D